W ciągu trzech dni nowy dom znalazł pies nazwany Dziadkiem przez wolontariuszy schroniska dla bezdomnych zwierząt. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że psiak jest ślepy, głuchy i bezzębny. Co więcej, jego nowi właściciele przyjadą po niego aż ze Śląska.
Zaniedbanego psa idącego poboczem drogi, na wysokości Dworzyska, zauważyli w miniony weekend policjanci świeckiej drogówki. Zorientowali się, że zwierzak zapewne jest bezpański. Wskazywał na to jego stan. Zapakowali go do samochodu i przywieźli do Urzędu Miejskiego w Świeciu. W jednym z garaży straży miejskiej urządzono punkt przetrzymań.
- Po dokładniejszych oględzinach okazało się, że Dziadek, bo tak go naprędce nazwaliśmy, jest ślepy, głuchy i nie ma zębów - tłumaczy Tomasz Karpiński, wolontariusz ze schroniska dla zwierząt w Sulnówku. - Obraz nędzy i rozpaczy. Psiak ma jednak wielki urok.
Na początku tygodnia zdjęcie Dziadka trafiło na stronę internetową schroniska. Trzy dni później odezwała się kobieta, która oznajmiła, że zabierze psa.
- Wybrała go, bo bardzo przypominał jej psa, który niedawno jej zdechł - tłumaczy Roksana Wiśniewska-Rybus, wolontariuszka. - Poza tym jest to osoba, która postawiła sobie za cel pomaganie psom, których nikt inny często nie chce. Nie jest wykluczone, że Dziadek, ze względu na wiek i stan zdrowia, został wyrzucony przez właścicieli w ramach „porządków” przedświątecznych. To dość powszechna praktyka.
Pies, zanim zostanie wydany, musi przejść dwutygodniową kwarantannę. W tygodniu poprzedzającym święta ma pojechać do Tych.
(bart)
4.12.2015