Pierwsze co rzuca się w oczy, to porządek. Drugie – prawie nie widać ludzi. Trochę to dziwne, bo w końcu jesteśmy w zakładzie, w którym przetwarza się 30 tys. ton odpadów rocznie. Według potocznego myślenia powinien więc tu być brud i harmider.
W Międzygminnym Kompleksie Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Sulnówku nie tylko nazwa jest skomplikowana. Proces segregacji śmieci również. Zakład jest nowocześnie wyposażony, ale wbrew początkowemu wrażeniu, zatrudnia też sporo ludzi. W sumie 45. Tyle że pracują oni w pomieszczeniach sortowni, przy obsłudze maszyn lub w kabinie dyspozytorni. Jak Zenon Piotrowski, który na monitorach obserwuje pracę maszyn i interweniuje w razie awarii. Ba, może nawet połączyć się z serwisem w Wiedniu, pokazać im usterkę i otrzymać informację, jak ją usunąć
- Pełna profeska – śmieje się Zenon Piotrowski.
Odpady, przywożone ciężarówkami „z terenu”, są ważone, a potem rozładowywane w hali sortowni.
- Oddziela się tu tzw. odpady tarasujące, takie jak dywany, opony lub sprzęt AGD. Pozostałe trafiają za pomocą przenośnika do kabiny wstępnej segregacji, gdzie mechanicznie eliminowane są szklane opakowania, tekstylia czy kartony, które mogłyby utrudnić sortowanie – wyjaśnia Tadeusz Werkowski, prezes gminnej spółki Eko-Wisła, która zarządza MKUOK.
Potem separatory metali wydzielają odpady nieżelazne i żelazne. Te ostatnie trafiają do odpowiednich pojemników usytuowanych pod separatorami i są magazynowane do czasu ich zbycia. Pozostałe odpady sito bębnowe rozdziela na frakcje o wielkości powyżej i poniżej 90 mm. Te większe kierowane są przenośnikami do kabiny sortowania ręcznego. Tam wyodrębnia się papier i kilka rodzajów tworzyw sztucznych, które zostają sprasowane w prasie kanałowej.
Odpady do 90 mm oraz zielone trafiają do kompostowania w hali stabilizacji tlenowej.
Powstały stabilizat może służyć do produkcji paliwa alternatywnego, a pozostałości są bezpiecznie składowane. Z kolei kompost z odpadów zielonych stanowi nawóz, który (po uzyskaniu certyfikatu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi) stosowany będzie w rolnictwie i ogrodnictwie.
Co by było gdyby gmina Świecia nie pobudowała MKUOK-u?
- Wcześniej działające składowisko umarłoby śmiercią naturalną z powodu braku odpadów, bo trafiłyby one do innych zakładów – mówi Tadeusz Werkowski. - Ponadto samorząd musiałby finansować przez 30 lat monitoring środowiskowy zamkniętego składowiska. Pracę straciłoby 20 osób, a dzięki MKUOK nie tylko nadal pracują, ale dodatkowo zatrudnienie znalazło kolejnych 25 ludzi – argumentuje prezes.
Artykuł ukazał się na łamach miesięcznika „Teraz Świecie”.
(ap)
Fot. Andrzej Bartniak
5.05.2016